To jeszcze Wilno
Oni mówią
mówią po żydowsku
pod tym balkonem z główkami Egipcjan
cerkiew ciekawie zagląda przez ramię
nad drugim wznosi się kościół
z dzwonnicą na przestrzał
jak drzwi otwarte
do wspólnego nieba
1991
x x x
Tutaj jest środek świata.
Stąd już tylko do nieba.
Wilno soczystokremowe,
swym głodomorom przebacz.
Zstąp z zamarłych obrazów
i z amatorskich migawek,
We wszystkich miastach świata
zawalcz o naszą sprawę.
Niech zaglądają nam w dusze
madonny po obcych kościołach.
To tylko siostry tej naszej.
Odejdą, gdy ona zawoła.
1997
Poetyckie popołudnie pod pomnikiem Adama Mickiewicza
ON w dal spogląda. Myśmy tacy mali.
Nasze usta są całkiem malutkie.
Wilno patrzy na nas z tej dali
i coś mówi bramami na kłódkę.
Ręka w ręce i słowo przy słowie.
Niech rozdzieli nas jeno trumna.
Coś dziwnego chodzi po głowie.
Wilno patrzy. Pęknięta kolumna.
1988
Idąca
Idziesz przez pola, Ojczyzno, na przełaj ku Miastu,
krwawych sztandarów nie dźwigasz i wzrok Ci nie pała.
Mówisz coś biednie, prosto,
przedzierasz się pośród chwastów,
teraz dopiero widać, jaka Ty jesteś mała.
Idziesz zgarbiona od Święcian z Niedzielą Palmową w dłoni,
suniesz wolnieńko z Bieniakoń, Niemieża, Połuknia, Naroczy...
Idziesz – i pachniesz mocno jak ziemia i kwiat jabłoni,
a niebo się staje wyższe o Twoje błękitne oczy.
1989
Złocone Wilno
Czy jesteś pięknie opakowane, Miasto,
czy jesteś
całe w podartych złudzeniach.
Podają cię na wąskim półmisku
ze złoconym brzegiem,
do którego przybijają wybrańcy.
Staruszce z Zarzecza
zostają pomarszczone dłonie
świętej Anny.
I Kazimierz –
pusty jak dusza po ateizmie.
Złocone Wilno,
cacko w ręku narodów.
Zalizać cię jak ranę.
1994
nie ma tu kogo całować
nie ma tu kogo całować
ci się krzywią a tamci za prości
chcę żeby ktoś był wciąż przy mnie
leniwe myśli poruszał
w przepaść się miasto obsuwa
by się w sonetach rozgościć
pakują rzeczy tajemnie
słowo i serce i dusza
znikąd nie widać ratunku
próżno wychodzę naprzeciw
sobie wczoraj pisanej
ale to mało co znaczy
gdy pełno dokoła huku
gdy drzazga za wiórem leci
gdy gwóźdź bezmyślnie wbijany
prostszym językiem tłumaczy
w tym domu mieszkać się nie da
ściana się ścianie wypina
w domu tym kąty zbyt ostre
i wrogo pachnie na strychu
w domu tym nie da się modlić
o co się modlić gdy finał
częstują mnie wielkim postem
wśród brzęku cudzych kielichów
1992
Wileński hipopotam
Jesień –
wielki bezlistny ptak
na moje miasto opadł.
Bezlistny jastrząb,
bezlistny szpak,
bezlistny hipopotam.
Targa i trzęsie,
gniecie i rwie,
obrywa krzakom rzęsy.
Czeka, aż wreszcie przyznam się
do mej jesiennej klęski.
Jastrzębia szara toczy pleśń,
szpak gwiżdże lekko – co tam!
Patrz, jak nad Wilnem szybuje gdzieś
bezmyślny hipopotam.
2009