Będę musiała być
Będę musiała być prześliczna,
potem przesmutna, potem znowu,
żebyś nie zaczął mi przeliczać
piersi i zębów, siwych włosów.
Będę musiała być fiołkowa
jak ta królewna nie zbudzona,
żebyś mnie musiał pocałować
i smoka żebyś chciał pokonać.
Będę musiała być jak sowa
z mądrymi na ten świat oczyma,
żebym umiała cię zachować,
byś długo ze mną nie wytrzymał.
1991
X X X
Jak rozdzielić miłość sprawiedliwie,
żeby było na dzisiaj, na jutro
i na przedwczoraj.
I żeby jeszcze starczyło dla ptaków za oknem.
Czy ma płonąć, czy tlić się, czy buchać płomieniem,
czy zwyczajnie grzecznie gotować herbatę.
Nigdy już nie będzie tak jak na początku.
Potem inaczej niż przedtem.
Choć trochę tak samo.
Nic nowego pod słońcem.
Aż ty się uśmiechniesz.
1995
X X X
Dotykam twego ciała jak szczęścia,
które jest śmiertelne.
Innego szczęścia nie ma tylko takie.
W radiu śpiewa syrena.
Ona też to wie.
I liście wiedzą, i bzy, i narcyzy.
Tylko kurz szarzeje niedowierzająco.
1995
X X X
Miłość ma skrzydło motyla,
a drugie skrzydło sowy.
Spija nektary z pąków
i rozszarpuje myszęta.
Cieszy się swym dniem jednym
pośród zapachów łąkowych,
a potem żyje za długo
i za wiele pamięta.
1995
Spotkanie w autobusie
dlaczego się oglądam
za tym śmiesznym facetem
w poplamionym płaszczu
czemu patrzę ze wzruszeniem
na jego prawe ramię
i żyłkę na skroni
po co słucham jak mówi
i milczy
do tamtej pani
nie do mnie
wiesz
on miał twoje usta
1989
kiedy on przychodzi
kiedy on przychodzi
niedopałki powstają z martwych
a popiół pachnie jak najdroższe słowo
kiedy on przychodzi
ręce się budzą z drżeniem
ten zły sen o pracy
a one potrafią tylko pieścić
kiedy on przychodzi
ten drugi się zjeża i warczy przez sen
uspokój się mówię
nie będę go więcej przychodzić
1991
mówię ci że
umarł
mówię ci że umarł
widziałam jak go nieśli
widział mnie i milczał
nawet się nie uśmiechnął
mówię ci tak było
chodzę teraz na grób niedzielami
kładę kwiaty
gdzie leży
ach wszędzie
najczęściej tuż pod śniegiem
i jeszcze trochę na sercu
mówi że mu zimno
wczoraj go widzieli
mówią mi że żyje
1991
te
kobiety
te kobiety
aż oczy bolą patrzeć
za wysokie na jego nogi
on się ich boi
wiem
nie bój się głupi
zetrzyj z nich ten
puder
pod spodem są takie jak ty
boją się
1991
on jest
niewzruszony
wszystkie bezdroża miłości
oplątują mu nogi
jest niewzruszony
wszystkie rozpacze bezsilne
czepiają się jego ramion
jest niepokonany
wszystkie płacze nieutulone
zaglądają mu w oczy
jest suchy
rzeczowo pyta
dzisiaj możesz
1991
oszczędzam
go
nie patrzę mu prosto w oczy
mogą nie wytrzymać
podaję mu rękę
niech przepłynie ponad złą pogodą
moje słowa są z wosku
żeby miał w czym rzeźbić
moje włosy są z piasku
żeby się miał czym bawić
mówię
żeby go pocieszyć
milczę
żeby go nie martwić
oszczędzam go
podobno z czasem zdrożeje
1991
spotykam go
on
prezentuje się dziś wcale nieźle
mówi że ma trzy naraz
i nie kłamie
spaceruje po nitce mojego spojrzenia
rozkłada ogon
i nie spada
pieniądze mówi
tak pieniądze
pieniądze mówię
ach tak
pieniądze
miłość mówimy
ee jaka tam miłość
1993
X X X
ustami po ramieniu
a stanie się ramię
ze skórą wrażliwą na dotyk
i z dreszczem pod skórą
ustami po właściwym żebrze
stanie się kobieta
i powie że kocha
ustami po ustach
a stanie się słowo
lepiej żeby milczało
1993
Czastuszka na zwolnionych obrotach
Kocham ciebie.
A może nie.
Może tylko mi się przyśniło.
Szklanka pusta.
Rozpacz na dnie.
To jest nudne.
Wszystko już było.
Pada deszcz.
Może padać przestanie.
Będzie wierszyk. Niczym czastuszka.
Może powiem “moje kochanie”
zanim pójdę z tobą do łóżka.
Powiedziałam.
No i co z tego.
Ty nie wierzysz i mrużysz oczy.
Znowu muszę -
nie wiem dlaczego -
biec ku tobie co wiersz wyskoczy.
1988
Chodzę
Chodzę w pięknych czarnych pończochach
i czuję się przy tym wspaniale.
Mam je specjalnie dla ciebie. Popatrz.
Nie patrzysz. Nie ma cię wcale.
Chodzisz w szarej podartej gazecie,
sprawozdaniem po cichu szeleścisz.
Co kobiece - oddajesz kobiecie.
Co cesarskie - przepada bez wieści.
Wychodzimy, wchodzimy, wracamy,
przewracamy się z boku na bok.
Tylko kłamstwa są zawsze ubrane.
Prawda przechadza się nago.
1989
Rozdwojenie
Zbudujemy sobie dom jak gniazdo z chrustu,
kochać się będziemy kiedy dzieci usną,
trzeba wreszcie kiedyś zacząć żyć zwyczajnie -
po co komu dłonie białe oczy czarne
Nic nie wyjdzie z domu, bo zabraknie chrustu,
W twoim moim łóżku będzie trochę pusto,
koniec życia przyjdzie tak jak strofki koniec -
niech nam żyją czarne oczy białe dłonie
1989
X X X
Spotkania z tobą są jak deszcz.
Najpierw jedna kropla,
potem druga, trzecia.
Wreszcie ulewa.
Czy aby wyjdziemy z niej na sucho?
1989
Erotyk niefrasobliwy
Lubię, kiedy mnie widzisz naprawdę,
nie żartem.
Lubię, kiedy stawiasz swe usta
na kartę.
Lubię, kiedy mnie żegnasz
na wieki -
taki wtedy wydajesz się lekki,
cały w kroplach prawdziwej rozpaczy.
Ale nic to naprawdę nie znaczy.
1989
X X X
Czy uda się znaleźć radę
na wszystko: na śmierć, na miłość?
Popijać codziennie herbatę,
jakby się życie skończyło?
1989
X X X
Można kochać marzenie i ciało.
Bezpieczniej jest kochać tylko ciało.
A najbezpieczniej jest wiedzieć,
co się kocha.
1992